- Wiecie, dlaczego co jakiś czas piszę na temat odwlekającego się groźniejszego incydentu z obfitymi opadami oraz zagrożenia powodziowego w naszym regionie? W Polsce przynajmniej taki okres trwa około 10 lat. Obecnie dały nam się we znaki obfitsze opady, jednak nie lało kilka dni z rzędu... Ale to się odwleka tylko w czasie... - zaczyna swoją opowieść autor profilu Czecho Meteo Pogoda na Facebooku.

Jak podkreśla czechowiczanin, sytuacja w naszej gminie w 2010 roku wyglądała gorzej, niż w 1997 roku.

- Worki z piaskiem pod sklepami i ryzyko wysadzenia śluz na zaporze goczałkowickiej... Mija właśnie 13 lat od tego wydarzenia. Wiele sytuacji wtedy nie doprowadziło do naprawdę dużej tragedii. Gdyby te śluzy wysadzili, to w obszarze, w którym mieszkam, woda sięgałaby 1. piętra. A i tak znajdujemy się wyżej. Jeżeli się nie mylę, to sytuację uratowała kopalnia Silesia. Gdyby spuścili taką ilość wody, to wszystko by zalali i ten zakład przestałby istnieć. Ja to tak pamiętam. Nie wiem, jak Wy. A było nerwowo. Może się mylę... Jak ktoś pamięta, niech się wypowie - opowiada mieszkaniec Czechowic-Dziedzic.

Do swojego wpisu na Facebooku czechowiczanin dodał archiwalne zdjęcia. Fotografie przedstawiaj samochody zaparkowane na wzniesieniu kościoła pod wezwaniem świętej Barbary, rzekę Wapienica, którą wystąpiła z brzegów, a także przepełnione jezioro Goczałkowickie i wezbraną rzekę Wisłę.