Rozrywka
- 13 września 2007
- wyświetleń: 1599
Jazzowa noc 'U Kuby' - relacja z imprezy
Iście jesienna aura. Piątkowy wieczór siódmego września. Przed wejściem do baru "U Kuby" spoglądam na mały plakat widniejący na drzwiach. Jest na nim krótka informacja o dzisiejszym koncercie. Pamiętam też wiadomość-zaproszenie na stronach portalu. Wchodzę do środka... przyszło nas tu naprawdę dużo.
Delikatne światło pada na płaszczyznę ściany, na stołach pali się kilka świeczek, a czerwonawy żar kominka wprawia w melancholijny błogostan. Papierosowy dym unosi się swobodnie. Twarze przybyłych gości jakby znajome, ale witasz się nawet z tymi, których widzisz pierwszy raz w życiu. Muzycy przygotowują się już do występu. Kilku miejscowych, których krok delikatnie już falujący, spogląda na nich podejrzliwie. Za jakiś czas przesiądą się do stolików w rogu sali, ale zostaną i będą słuchać do końca. Do baru, który tego wieczoru stał się Mekką dla ucha, przychodzą stale nowe osoby. Każdy z uznaniem i wdzięcznością spogląda na organizatorów dzisiejszego koncertu Kubę Waloszka, Artura Pustelnika i Kamila Czerneckiego.
...teraz koncert... świetny!...
Całość przedsięwzięcia podzielona została na dwie części. Gwiazdą wieczoru był zespół Co Sie Stao w składzie Rusłan Michniowicz (saksofon), Marcin Wielgat (piano), Patryk Nowak (gitara), Bogdan Szymura (gitara), Tomek Kulisz (bass) i Artur Pustelnik (perkusja). Opisanie muzyki, której wtedy słuchałem nie jest możliwe. Żadne słowo nie zastąpi harmonii dźwięków. Należy jednak wspomnieć, że zarówno same utwory, jak ich wykonanie były na bardzo wysokim poziomie. Nie było tu nic z konformistycznej potrzeby grania oklepanych „standardów”. To była ich refleksja nad muzyką, ich jazz. Z całą pewnością jest to zespół, który zasługuje na coś więcej niż tylko lokalny rozgłos. Drugą część stanowiło tak zwane jam session, podczas którego cudownie zacierały się granice między tymi, co grają, a tymi, co słuchają. Wiele osób przyniosło własne instrumenty: gitary, saksofony, harmonijki ustne... Ci, co mogli, śpiewali. Ci, co chcieli, tańczyli. Oto atmosfera, której nie można doświadczyć na większości koncertów.
Z rozmów jakie toczyły się tej nocy można wywnioskować, że istnieje ogromna potrzeba organizowania tego typu imprez, kiedy można posłuchać dobrej muzyki, i kiedy samemu można się przez nią wyrazić. Z niecierpliwością wyczekują kolejnego koncertu. Może jezzowa jesień udzieli się również naszemu miastu?
Utis
...teraz koncert... świetny!...
Całość przedsięwzięcia podzielona została na dwie części. Gwiazdą wieczoru był zespół Co Sie Stao w składzie Rusłan Michniowicz (saksofon), Marcin Wielgat (piano), Patryk Nowak (gitara), Bogdan Szymura (gitara), Tomek Kulisz (bass) i Artur Pustelnik (perkusja). Opisanie muzyki, której wtedy słuchałem nie jest możliwe. Żadne słowo nie zastąpi harmonii dźwięków. Należy jednak wspomnieć, że zarówno same utwory, jak ich wykonanie były na bardzo wysokim poziomie. Nie było tu nic z konformistycznej potrzeby grania oklepanych „standardów”. To była ich refleksja nad muzyką, ich jazz. Z całą pewnością jest to zespół, który zasługuje na coś więcej niż tylko lokalny rozgłos. Drugą część stanowiło tak zwane jam session, podczas którego cudownie zacierały się granice między tymi, co grają, a tymi, co słuchają. Wiele osób przyniosło własne instrumenty: gitary, saksofony, harmonijki ustne... Ci, co mogli, śpiewali. Ci, co chcieli, tańczyli. Oto atmosfera, której nie można doświadczyć na większości koncertów.
Z rozmów jakie toczyły się tej nocy można wywnioskować, że istnieje ogromna potrzeba organizowania tego typu imprez, kiedy można posłuchać dobrej muzyki, i kiedy samemu można się przez nią wyrazić. Z niecierpliwością wyczekują kolejnego koncertu. Może jezzowa jesień udzieli się również naszemu miastu?
Utis
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.