Sport

  • 9 listopada 2011
  • wyświetleń: 2172

AZS ATH Bielsko-Biała - MKS 1:3

Po sobotnim, wyczerpującym pięciosetowym boju siatkarki MKS-u Czechowice-Dziedzice musiały szybko zregenerować siły, bo następnego dnia czekał na nie niezwykle wymagający rywal AZS ATH Bielsko-Biała. Obie drużyny bezpośrednio rywalizują ze sobą o korzystne miejsce w tabeli, więc ewentualne punkty za zwycięstwo będą liczyć się w następnej fazie rozgrywek. Na hali Akademii Techniczno-Humanistycznej atmosfera zawsze jest gorąca, co dodawało pikanterii niedzielnej potyczce.

Bielszczanki lepiej rozpoczęły spotkanie. Ich przewaga zarysowała się głównie w zagrywce i ataku co odzwierciedlał wynik 2:5 dla gospodyń. Nasze siatkarki stopniowo rozkręcały się. Pierwsze skrzypce grała Agata Wojcieszyk, która chyba na dobre zadomowiła się na pozycji środkowej. Ciągła rotacja z Magdą Dzikowską dała rozgrywającej większy komfort gry, bo pod siatką zawsze czekała przynajmniej jedna zawodniczka obdarzona potężną siłą ataku.

Skuteczność tych dwóch siatkarek podziałała mobilizująco na koleżanki, a w konsekwencji cały zespół wypracowywał składne i ładne dla oka akcje. AZS rozgrywał dobre zawody, ale MKS prezentował się o klasę lepiej, dzięki czemu wyszedł na prowadzenie 12:9. Świetnie spisywała się również Karina Moc, która widziała każdą lukę w szykach obronnych rywalek i właśnie tam kierowała swoje ataki. Gospodynie zostały zmuszone do popełnienia wielu błędów własnych, co zaowocowało podwyższeniem przewagi naszych siatkarek do stanu 19:13. Tym razem nie powtórzyły się dramatyczne końcówki z poprzednich meczów i MKS w pełni kontrolował przebieg wydarzeń, wygrywając ostatecznie do 17.

Czechowiczanki ani na chwilę nie dały po sobie poznać, że kilkanaście godzin temu rozgrywały morderczy tie-break z "Jedynką" Rybnik. Atmosfera w zespole była bardzo radosna i widać było, że gra sprawia nas zym zawodniczkom prawdziwą przyjemność. W drugim secie MKS szybko objął prowadzenie, którego nie oddał do końca. Najładniejszą akcją tej partii, jeśli nie całego meczu, była krótka z tyłu zagrana przez Katarzynę Wojtyłę do Kariny Moc. I chyba tylko te dwie panie wiedzą jak to spektakularne zagranie odniosło sukces, mimo że na treningach nigdy go nie ćwiczyły.

Drużyna ATH nie poprawiała swojej sytuacji oddając wiele punktów po zepsutych zagrywkach. Z kolei nasze siatkarki bardzo konsekwentnie serwowały w kłopotliwe miejsca po drugiej stronie siatki, gdzie słońce oślepiało przeciwniczki. W tym elemencie najlepiej spisywała się Magda Dzikowska, która zanotowała kilka asów. Choć w końcówce zrobiło się na chwilę gorąco, bo sześciopunktowa przewaga naszego zespołu stopniała do trzech punktów, to druga odsłona zakończyła się wynikiem 25:21 dla czechowiczanek.

Trener gospodyń, Ryszard Dziędzielak, musiał postawić wszystko na jedną kartę. W akcie desperacji przestawił swoją wysoką rozgrywającą na pozycję atakującej. Bielszczanki z impetem rozpoczęły trzecią partię, wypracowując wynik 0:3. Przerwa na żądanie MKS-u dała naszym siatkarką chwilę oddechu i pomogła wrócić do swojej, dobrej gry. Dalszy bieg wydarzeń to już festiwal siatkówki. Kibice mogli podziwiać zażartą walkę punkt za punkt. ATH zaprezentowało kilka ładnych kombinacji, ale rozgrywająca MKS-u nie pozostała dłużna i również obsługiwała swoje atakujące dobrymi piłkami. Pracę ułatwiało jej dokładne przyjęcie Justyny Bojczuk i Barbary Gościńskiej. Gdy na tablicy widniał wynik 21:19 wydawało się, że czechowiczanki przejmują inicjatywę i pewnie zmierzają do końcowego zwycięstwa. Dwupunktowa przewaga utrzymała się jednak krótko. Przy stanie 23:22 MKS miał piłkę w górze, ale nasza rozgrywająca, która poczyna sobie z meczu na mecz coraz śmielej, tym razem dała się ponieść fantazji. Najpierw z trudnej piłki chciała wystawić krótką do Agaty Wojcieszyk, a ta sztuka zakończyła się skutecznym blo kiem rywalek. W następnej akcji próbowała sama zdobyć punkt, ale próba kiwki z drugiej piłki również nie przyniosła pożądanego rezultatu. Te niuanse zadecydowały o losach partii i gospodynie wygrały 24:26.

Set numer cztery rozpoczął się bliźniaczo podobnie do poprzedniej odsłony. Akademiczki prowadził już 0:3 i w tym momencie Magda Dzikowska znów poprosiła o czas. Nasze siatkarki wiedziały, że nie mogą dopuścić do kolejnego tie-break’a. Strata choćby jednego punktu byłaby katastrofą, nie wspominając już o zdrowiu zawodniczek, którym mogło zabraknąć sił. Rozgrywająca musiała powrócić do prostej siatkówki i oparciu gry na dwóch filarach: Dzikowskiej i Wojcieszyk. Nasze środkowe nie zawiodły i co chwilę straszyły przeciwniczki potężnymi atakami. W obronie zawodniczki MKS-u przypominały lwice, a żadna piłka nie była stracona. To pozwoliło czechowiczankom na wyprowadzenie wielu kontr, w które zostały zaangażowane również Karina Moc i Karolina Kozioł. Ta druga zawod niczka zasługuje na szczególne uznanie za akcję, którą skończyła będąc w bardzo trudnej sytuacji. Karolina uratowała piłkę wrzuconą w siatkę, obijając sprytnie ręce rywalek. Zagranie to w symboliczny sposób ukazywało determinacje naszej drużyny. Niestety spotkanie to miało także smutny akcent. Przy stanie 22:16 dla przyjezdnych, zawodniczka ATH nabawiła się kontuzji kolana. Był to spory cios dla zespołu z Bielska, który nie potrafił już nawiązać walki z rywalkami.

Dwa wyjazdowe zwycięstwa to powód do zadowolenia dla trenerki Magdy Dzikowskiej i jej podopiecznych. Na zespole nie ciąży już presja zdobywania punktów i siatkarki MKS-u mogą spokojnie przygotowywać się do kolejnych spotkań. Najbardziej cieszy jednak styl gry jaki zaprezentowały nasze dziewczyny w miniony weekend.

KU AZS ATH Bielsko-Biała - MKS Czechowice-Dziedzice 1:3 (17:25, 21:25, 26:24, 18:25)

taurus / czecho.pl

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.