Sport

  • 19 sierpnia 2020
  • wyświetleń: 5760

90. rocznica urodzin Józefa Świdra, czechowickiego kompozytora

19 sierpnia mija 90. rocznica urodzin czechowickiego kompozytora, Józefa Świdra. Przedstawiamy wspomnienia jego córki, Magdaleny Świder-Śnioszek o rodzinnym mieście w życiu muzyka.

Józef Świder urodził się 19 sierpnia 1930 w Czechowicach-Dziedzicach. Był kompozytorem i pedagogiem, twórcą ponad 300 utworów chóralnych, stanowiących podstawę repertuaru chórów zawodowych, amatorskich i dziecięcych.

Jego rodzinny dom mieścił się przy ulicy Mazańcowickiej w Czechowicach-Dziedzicach. Mieszkał tam z czwórką rodzeństwa, ojcem Janem oraz matką Heleną z domu Wieczorek, a także dziadkiem Antonim Wieczorkiem. Jego pierwszymi nauczycielami muzyki byli ojciec i dziadek - organiści w kościele pw. św. Katarzyny, a następnie jego talentem muzycznym zajął się Józef Borgieł.

Józef Świder
Józef Świder z rodzeństwem przed domem rodzinnym na ul.Mazańcowickiej · fot. archiwum MDK Czechowice-Dziedzice


Mając 17 lat został przyjęty do klasy fortepianu Stefanii Allinówny w Liceum Muzycznym w Katowicach. Studia muzyczne na trzech kierunkach ukończył w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach: teorię muzyki u prof. Adama Mitschy, fortepian u prof. Stefanii Allinówny i kompozycję u prof. Bolesława Woytowicza (dyplom z odznaczeniem). W ramach stypendium studiował także u Goffredo Petrassiego w Accademia Santa Cecilia w Rzymie.

Jego zawodowa praca pedagogiczna związana była głównie z Akademią Muzyczną w Katowicach, gdzie uzyskał tytuł profesora zwyczajnego i gdzie przez ponad 50 lat prowadził zajęcia z zakresu kompozycji i teorii muzyki oraz pełnił szereg ważnych funkcji: dziekana Wydziału Kompozycji, Dyrygentury i Teorii Muzyki, kierownika Katedry Kompozycji i Teorii Muzyki, prorektora. Ponadto kierował Instytutem Pedagogiki Muzycznej w Filii Uniwersytetu Śląskiego w Cieszynie, był członkiem Komisji ds. Przewodów Doktorskich w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie, wykładowcą i kierownikiem Podyplomowego Studium Chórmistrzowskiego przy Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, a także dyrektorem artystycznym Oddziału Śląskiego Polskiego Związku Chórów i Orkiestr. Często był zapraszany jako juror przeglądów i konkursów chóralnych i wokalnych. Dwukrotnie pełnił funkcję prezesa katowickiego oddziału Związku Kompozytorów Polskich.

Wykształcił wielu znakomitych muzyków. Do jego uczniów należeli m.in. Aleksander Lasoń, Andrzej Dziadek, Wiesław Cienciała i Jarosław Mamczarski.

Dorobek kompozytorski Józefa Świdra obejmuje ponad 300 utworów chóralnych, trzy opery (Magnus, Wit Stwosz, Bal baśni), wiele dzieł oratoryjno-kantatowych (m.in. Tryptyk Powstańczy, Legnickie Oratorium, Kantata Maryjna) oraz liczne utwory instrumentalne, pieśni na głos i fortepian, muzykę teatralną i filmową.

W 1955 Józef Świder założył i był pierwszym dyrygentem działającego do dzisiaj chóru mieszanego im. Stanisława Moniuszki w Czechowicach.

Za wybitne zasługi był wielokrotnie nagradzany i odznaczany. Otrzymał między innymi: Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Nagrodę Ministra Kultury i Sztuki I stopnia, Nagrodę Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci i Nagrodę Prymasa Polski "Srebrna Piszczałka" za wybitne osiągnięcia i wkład w rozwój muzyki sakralnej w Polsce. Artysta zmarł 22 maja 2014 w Katowicach.

28 września 2019 w Miejskim Domu Kultury podczas I Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego im. Józefa Świdra odsłonięto tablicę pamiątkową poświęconą artyście.

MDK
Odsłonięcie pamiątkowej tablicy poświęconej Józefowi Świdrowi w czechowickim MDK - 28.09.2019 · fot. MDK


MDK
Odsłonięcie pamiątkowej tablicy poświęconej Józefowi Świdrowi w czechowickim MDK - 28.09.2019 · fot. MDK


Wspomnienia córki Józefa Świdra, Magdaleny Świder-Śnioszek



Józef Świder urodził się przy ulicy Mazańcowickiej, w parterowym domu z czerwonej cegły, sąsiadującym równolegle - przez tzw. miedzę - z szarożółtym domem rodziny Światłochów. Józef Światłoch wiele lat później był prezesem Chóru im. Stanisława Moniuszki, który mój tata założył. Ale o tym później. Zacznijmy od rodziny Wieczorków, bo takie było panieńskie nazwisko Heleny, matki Józefa Świdra, pierwszego - najstarszego - dziecka spośród pięciorga rodzeństwa. Później urodziły się jeszcze dwie córki: Teresa i Janina, i dwóch synów: Stanisław i Władysław. No dobrze, ale skąd w takim razie wzięło się nazwisko Świder?

To ciekawa historia. Otóż daleko stąd, we wsi Czarna Sędziszowska, przyszedł na świat Jan Świder, późniejszy ojciec kompozytora. Pochodził z biednej, wielodzietnej rodziny. Gdy dorósł, postanowił wspólnie z przyjacielem Antonim Siwcem wyruszyć w poszukiwaniu pracy. Dotarli do Czechowic. A ponieważ mój pradziadek Antoni Wieczorek był stolarzem, przyjął Jana Świdra na naukę zawodu. Helena była najmłodszą córką Anny i Antoniego Wieczorków. Miała dwie siostry i brata. I tak Jan ożenił się z Heleną, a jego kolega Siwiec z najstarszą Anną. Helena i Jan pozostali w Czechowicach, a Siwcowie zamieszkali w Wałbrzychu. Siwcowie mieli troje dzieci, córki Alicję i Lidię oraz syna Czesława, o którym wiem, że został wicedyrektorem tarnobrzeskiego kombinatu siarkowego "Siarkopol". Był także ojcem Marka, znanego polityka lewicy. Lidia natomiast - ukochana kuzynka Józefa Świdra - przyjeżdżała często do Czechowic. Była bardzo uzdolniona humanistycznie. Wyszła za mąż za Władysława Grocholę, zamieszkali w Warszawie, urodziła dwoje dzieci - syna i córkę. Tą córką jest znana dziś pisarka Katarzyna Grochola, zaś wnuczką Lidii, która zmarła w 2008 roku, jest również znana z mediów Dorota Szelągowska. Ciocia Lidka kilkakrotnie odwiedzała później moich rodziców w Katowicach.

Ogromną rolę w życiu mojego ojca odegrał dziadek Antoni Wieczorek. To on z pasją opowiadał wnukowi o cesarzu Franciszku Józefie. Tata właściwie najczęściej mówił nie o rodzicach, tylko o dziadku, który go niesamowicie rozpieszczał. A że był organistą w kościele św. Katarzyny, automatycznie został pierwszym nauczycielem muzyki małego Józka. Tu trzeba wspomnieć o talencie Jana Świdra, ojca Józefa. On także był organistą w kościele św. Katarzyny. Poza tym miał zdolności plastyczne. Tata opowiadał, jak jego ojciec z młodszym synem Stanisławem, utalentowanym plastykiem, rysowali głowę konia, a rodzina oceniała, który rysunek jest ładniejszy. Konkurs plastyczny zakończył się, kiedy wygrał rysunek małego Stasia. Jan potrafił dostrzec i rozwinąć zdolności swoich synów, bo niestety o wykształcenie córek nikt w tamtych czasach nie dbał. Józef Świder w czasie wojny, w 1944 roku, pracował w czechowickiej fabryce kabli, bo tylko tak mógł się uchronić przed wojskiem. Opowiadał, że za zarobione pieniądze sprowadzał z Zachodu różne partytury. Kiedy do Czechowic wkroczyli Rosjanie, zajęli całą mieszkalną część domu. Wieczorkowie i Świdrowie, w tym pięcioro dzieci, musieli się przenieść do piwnicy, gdzie spędzili kilka tygodni.

W 1946 roku Józef Świder rozpoczął naukę w gimnazjum muzycznym w Katowicach. Potem studia muzyczne na trzech kierunkach równocześnie. Ale to już jest wątek katowicki. Wróćmy do Czechowic. Jeszcze jako student założył w Czechowicach chór kościelny, którego późniejszą siedzibą był Miejski Dom Kultury. Istnieje do dzisiaj jako Chór im. Stanisława Moniuszki. Przez kilka lat Świder prowadził go wspólnie z żoną Krystyną, moją mamą, którą poznał w gimnazjum muzycznym. Pasją mamy była dyrygentura chóralna. Był czas, kiedy prowadziła kilka chórów jednocześnie, a ja lubiłam jeździć z nią na próby. Pamiętam, że chór czechowicki miał próby zawsze w środy. Po ślubie moi rodzice mieszkali przez rok w Czechowicach. Warto wspomnieć, że to, że Józef Świder jako kilkunastoletni chłopiec grał na organach - między innymi dzięki dziadkowi Antoniemu i ojcu Janowi, ale też dzięki szczególnie przez Świdra szanowanemu Józefowi Borgiełowi, który był barwną i ważną postacią w czechowickim życiu kulturalnym, a także wieloletnim organistą - ułatwiło rodzinie Świdrów - a wspomnę, że w 1956 roku urodził się ich pierwszy syn, Jan - otrzymać służbowe mieszkanie organisty kościelnego przy kościele garnizonowym w Katowicach.

Pamiętam, że każde wakacje spędzaliśmy ze starszym bratem Janem - bo mam jeszcze młodszego, Marka - w Czechowicach u babci. Dla nas, tzw. miejskich dzieci, to był raj. Dom ze starym strychem, gdzie był pokoik naszego taty z fisharmonią zbudowaną przez pradziadka, na której niegdyś uczył się grać Józef Świder. Ten strych miał wiele zakamarków, świetnych do zabawy. Na podwórku była szopa, a w niej ubikacja i pień z siekierą, służącą do zabijania kur. Z tego powodu bałam się chodzić do ubikacji... Był duży ogród, w którym rosły śliwy, a od frontu domu maleńki ogródek, gdzie babcia hodowała kwiaty. Było też pole z grządkami truskawek, koperkiem, zielonymi ogórkami i ziemniakami. Już nigdy potem mizeria nie pachniała tak jak wówczas w dzieciństwie. No i przede wszystkim była słynna miedza, wiejska droga, po której jeździliśmy na skuterku kuzynki Reni. Przy wjeździe na podwórko babcinego domu rosła stara grusza, pod którą całymi godzinami siedziałam, czekając na przyjazd tatusia. Potem babcia sprzedała dom i pole, i szopę, i ogród. I tak bezpowrotnie skończyły się "nasze" Czechowice. Dzisiaj nic już tam nie przypomina wsi, do której tak chętnie się jeździło.

Tata niewiele mówił o swoim dzieciństwie, natomiast do końca życia był dla mojego syna Andrzeja takim dziadkiem, jakim dla niego był dziadek Antoni. I żałował jedynie, że nigdy nie pokazał wnukowi stawu przy kościele św. Katarzyny, gdzie jako dziecko, zawsze w maju, zachwycał się kumkaniem żab.

ar / czecho.pl

źródło: MDK Czechowice-Dziedzice

Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "MDK" podaj

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.

Historyczne ciekawostki

Odkurzamy stare zdjęcia i niezwykłe historie mieszkańców Czechowic-Dziedzic oraz okolicznych miejscowości sprzed lat. Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj