Sport
- 4 września 2008
- wyświetleń: 2831
Medalistka IO dziękuje Czechowicom
- Dotknij medalu, tak na szczęście, może za cztery lata w Londynie też staniesz na podium - zachęcała młodych zawodników Gwarka Aneta Konieczna, najlepsza polska kajakarka.
Wokół Kopalnioka, małego stawu przemysłowego w Czechowicach-Dziedzicach, było wczoraj gwarno niczym w Pekinie. - Chodźcie, chodźcie. Zobaczcie, jak wygląda olimpijski medal - zachęcał Edward Apel, prezes Gwarka. Ale młodzi kajakarze i tak nieśmiało chowali się za drzewami.
- Od Pekinu niemal nie rozstaję się z tym krążkiem - Konieczna czule spojrzała na trofeum, które wisiało na jej piersiach. - To taka moja biżuteria - śmiała się.
Kajakarka, która w parze z Beatą Mikołajczyk, wywalczyła srebro na dystansie 500 metrów jest pewna, że gdyby nie Czechowice-Dziedzice, o takim sukcesie mogłaby tylko pomarzyć.
- W Czechowicach mieliśmy wszystko, czego było nam potrzeba. Wodę, góry, siłownię, basen. Dach nad głową zapewnił nam Jan Pinczura - także kajakarz i olimpijczyk z Górnika Czechowice - wspominał trener. - To był świetny czas. Potem przyjechała do mnie mama i córeczka. Czułam się bezpiecznie i komfortowo. No może nie do końca, bo trochę naprzykrzali mi się wędkarze, którym ruszałam spławiki - żartowała kajakarka.
Dzięki Koniecznej malutkie Czechowice znowu mają "swój" olimpijski medal. - To taka sama radość, gdy na podium stawali Marek Dopierała, Grzegorz Kotowicz czy Marek Witkowski - mówił Apel. Warto przypomnieć, że miłośnicy ścigania na chybotliwych łódeczkach pojawili się w Czechowicach z okazji... Święta Morza! Śląskie miasteczko nie ma co prawda dostępu do otwartych wód, ale ma Kopalnioka, na którym w 1935 roku odbyły się pierwsze regaty.
Więcej czytaj w Gazecie Wyborczej.
- Od Pekinu niemal nie rozstaję się z tym krążkiem - Konieczna czule spojrzała na trofeum, które wisiało na jej piersiach. - To taka moja biżuteria - śmiała się.
Kajakarka, która w parze z Beatą Mikołajczyk, wywalczyła srebro na dystansie 500 metrów jest pewna, że gdyby nie Czechowice-Dziedzice, o takim sukcesie mogłaby tylko pomarzyć.
- W Czechowicach mieliśmy wszystko, czego było nam potrzeba. Wodę, góry, siłownię, basen. Dach nad głową zapewnił nam Jan Pinczura - także kajakarz i olimpijczyk z Górnika Czechowice - wspominał trener. - To był świetny czas. Potem przyjechała do mnie mama i córeczka. Czułam się bezpiecznie i komfortowo. No może nie do końca, bo trochę naprzykrzali mi się wędkarze, którym ruszałam spławiki - żartowała kajakarka.
Dzięki Koniecznej malutkie Czechowice znowu mają "swój" olimpijski medal. - To taka sama radość, gdy na podium stawali Marek Dopierała, Grzegorz Kotowicz czy Marek Witkowski - mówił Apel. Warto przypomnieć, że miłośnicy ścigania na chybotliwych łódeczkach pojawili się w Czechowicach z okazji... Święta Morza! Śląskie miasteczko nie ma co prawda dostępu do otwartych wód, ale ma Kopalnioka, na którym w 1935 roku odbyły się pierwsze regaty.
Więcej czytaj w Gazecie Wyborczej.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.