REKLAMA WYBORCZA

Wiadomości

  • 20 lipca 2006
  • wyświetleń: 3221

Obóz nad jeziorem Garbaś

17 lipca wróciło do domów 69 uczestników dwutygodniowego obozu zorganizowanego przez działaczy Obywatelskiego Forum Samorządowego. Młodzi ludzie w wieku od 11 do 19 lat rozbili 11 namiotów tuż nad jeziorem Garbaś między Filipowem a Bakałarzewem na Suwalszczyźnie – w przepięknej, odludnej okolicy, do której wiodą tylko drogi polne, nie bez kozery przez kierowców zwane tarkami.

Uczestnicy obozu na miejscu mogli korzystać z uroków pływania, wiosłowania oraz wspaniałej pogody, która towarzyszyła im przez niemal cały czas. Nie narzekali na nudę, gdyż wieczorem organizowano ogniska, dyskoteki lub projekcje filmowe. Ponieważ do dyspozycji był autokar, co najmniej raz dziennie urządzano wycieczki dla chętnych do poznania sąsiednich miejscowości i turystycznych atrakcji. Nad wszystkim czuwała doświadczona kadra wychowawców z Obywatelskiego Forum Samorządowego na czele z Grzegorzem Lubeckim. Poniżej reportaż z obozu.



Dzięki Ci, Jezusku...

– Hej! Dzięki Ci, Jezusku, za to, co mam w brzuszku – ze śpiewem na ustach po posiłkach grono młodych czechowiczan odchodziło od stołu. Tego lata był to niewątpliwie posiłkowy hit sezonu nad Jeziorem Garbaś na Garbatych Mazurach. Młode Francuzki, które wypoczywały w sąsiednich namiotach, zaciekawione pytały, jaki artysta wylansował ten przebój...

Czechowiczanie bawili się doskonale nie tylko po obfitym jedzeniu. Zwłaszcza, że obozowy czas wolny organizowała im wypróbowana kadra Obywatelskiego Forum Samorządowego. Komendant Grzegorz Lubecki przeżył z dobrym skutkiem jako opiekun około 40 takich obozów wypoczynkowych czy szkoleniowych. Podobnie jego zastępca Jacek Gruszka.

Oboźny Zbigniew Klimczok skrupulatnie doliczył się 38 obozów, w których był kierownikiem lub opiekunem. Najmłodszy z grona „obozowej władzy” Adam Malarek od 20 lat bierze udział w obozach stacjonarnych czy wędrownych. – Czy wie pan, dlaczego dzieci najbardziej lubią na wycieczkach zwiedzać muzea tortur? – Żeby mieć porównanie, jak jest na innych obozach... – powiada Adam Malarek zwany Łosiem.

Nie jest aż tak tragicznie – uśmiecha się filuternie najmłodszy, 11-letni uczestnik obozu OFS Damian Beczała, który w nowym roku szkolnym rozpocznie naukę w V klasie SP na Lipowcu. – Jestem już drugi raz na obozie OFS na Mazurach i jest bardzo fajnie. Dobre jedzenie. Cały czas się bawimy albo jeździmy na wycieczki. Najbardziej lubię pływać na kajakach i kąpać się, a pogodę mieliśmy prawie cały czas doskonałą. Na początku przyczepiła mi się pijawka, ale odczepiłem, a parę dni temu już sam łapałem pijawki i suszyłem... W końcu wrzucałem jednak do wody, żeby żyły nadal – powiada Damian Beczała.

Na każdym obozie rodzą się nowe znajomości. Damian przyjaźni się z Tomkiem Kiszą. – Już w zeszłym roku się z nim zetknąłem. Spotykamy się zwykle na szkolnych zawodach w dwa ognie albo biegach przełajowych. Bardzo lubię biegać – dodaje najmłodszy uczestnik obozu OFS.

Dla tych, którzy wielbią bieganie, pływanie i wiosłowanie kadra OFS urządziła zawody triatlonowe. Trzeba było przebiec dwa km, przewiosłować 500 m i przepłynąć 50 m. W gronie uczniów szkół podstawowych wygrał Tomek Kisza przed Jakubem Kozikiem. Wśród gimnazjalistów najlepszy był Kamil Majran. Na drugim miejscu znalazł się Piotr Bińczyk, a na trzecim Mateusz Odziomek. W gronie uczniów szkół średnich wygrał Jacek Bieniek przed Piotrem Sznoberem.

Rozegrano nie tylko zawody triatlonowe, lecz również biegi sprinterskie. Wśród uczniów szkół podstawowych wygrał Jakub Kozik przed Tomkiem Kiszą. Wśród gimnazjalistów najlepszy był Kamil Majran przed Mateuszem Odziomkiem i Kamilem Lubeckim. W przełajach uczniów podstawówek ponownie triumfował duet – Jakub Kozik przed Tomkiem Kiszą. Mateusz Odziomek wyprzedził natomiast Dawida Florka na mecie biegu gimnazjalistów.

W zawodach kajakowych w gronie najmłodszych najszybciej finiszował Tomek Kisza przed Damianem Beczałą. Wśród gimnazjalistów wygrał Piotr Bińczyk przed Kamilem Majranem i Mateuszem Odziomkiem, a w gronie starszej młodzieży Kamil Koperski wyprzedził Pawła Chrapka i Radka Koperskiego. Spośród prawie 70 uczestników obozu aż 33 było na obozie po raz pierwszy. Dlatego czekał na nich chrzest.

Obozowicze najbardziej chwalili sobie poczęstunek władcy jeziora Małego Ropuszka i jego żony Dużej Ropuchy, na który składały się – nektar władców i pikantna kanapka – twierdzi tajemniczo komendant Grzegorz Lubecki.

Niektórzy uczestnicy najbardziej wspominać będą gry nocne... – Nasi obozowicze musieli się przedrzeć przez posterunki sąsiednich obozowiczów z Suwałk i zameldować, że przeszli niezauważeni. Jeśli kogoś wyszukano latarką, odpadał z dalszej gry. Nasi oczywiście wygrali – powiada kwatermistrz Krzysztof Kłaptocz. – To jest obóz wypoczynkowy, ale oparty na zasadach harcerskich – dodaje odpowiedzialna za program kulturalno-rozrywkowy Aleksandra Kłaptocz.

Najwięcej zajęć artystycznych odbyło się podczas Dnia Obozowicza. – W tym dniu zamieniliśmy się rolami. Opiekunowie byli uczestnikami, a obozowicze wczuwali się w kadrę wychowawców. Wymyślali pseudonimy podobne do naszych imion i naśladowali nasze zachowanie. Sądzę, że największym aktorskim talentem wykazał się Paweł Chrapek, który naśladował druhnę Wiesławę Krótką – uważa Renata Lubecka. Dla innych świetny był także Krzysztof Beczała, który z powodzeniem udawał kwatermistrza.

Podczas obozu odbyło się wesele. Ślub wzięło aż 18 par. Jednych skojarzono z miłości, a innych bez wyraźnej potrzeby. W każdym razie wszystkie małżeństwa musiały chodzić przez sześć godzin połączone cienką parcianą linką. Ślubów udzielali Żwirko i Muchomorek, w których znakomicie wcielili się oboźni, urodzeni komedianci: Łoś i Zbigniew Klimczok. Zabawa była przednia, zwłaszcza, że podczas weselnych występów artystycznych talentem popisywał się zastępca komendanta Jacek Gruszka, na pewno bardziej uzdolniony niż Doda w interpretacji dzieł klasyków wczesnego rocka, n. p. „Jedzie pociąg z daleka”...
Jeden z obozowiczów najbardziej będzie wspominał skok z mostu.

– W Stańczykach skoczyłem z mostu na bungie. To duże przeżycie – powiada pełnoletni Kamil Koperski, który był już na obozie z OFS, ale zapewnia, że jeszcze nie raz pojedzie. Podobnie twierdzą inni. – Wszystko było fajne; szkoda, że pogoda się pod koniec spieprzyła – twierdzi Piotr Bińczyk (pseudo: Bińczu).

Ja tylko żałuję, że nie ma tu boiska do piłki nożnej, bo grałem kiedyś w LKS Mazańcowice i na obozie też bym pograł – zapewnia Błażej Beczała. – Spośród wydarzeń obozowych będę na pewno wspominał incydent z pijawką. Klęczałem właśnie w wodzie. Chowałem coś, co powinno zrobić się zimniejsze. Wstaję, a tu coś czarnego przyczepiło się do kolana. Nikt nie mógł wyrwać i biegałem po całym obozie. W końcu pani higienistka oderwała pijawkę – dodaje.

Przygodę z pijawką miała również Agnieszka Kopeć, ale sama strzepnęła wodne żyjątko. Wspaniały był rejs po Kanale Augustowskim i wędrówka szlakiem Jana Pawła II do eremów kamedułów nad Wigrami. Zwiedziliśmy całą Suwalszczyznę od Necka po Hańczę – najgłębsze jezioro w Polsce. Komendant Grzegorz Lubecki mówił, że dokładnie nie wiadomo, dlaczego jest tak głębokie. Ma 142 m głębokości, a wszystkie inne wokół są o około 100 metrów płytsze – powiada Agnieszka Kopeć.

Martynie Kani utkwi zapewne w pamięci przedziwne zwierzę, które zobaczyła po raz pierwszy: – Widziałam niezwykle wielką i wstrętną ropuchę. Nie sądziłam, że mogą być tak ogromne, jakby nadmuchane.

Dziewczynom podobało się również suwalskie muzeum, w którym mogły zobaczyć szczątki człowieka sprzed kilku tysięcy lat. Słowa koleżanek potwierdzają Paulina Paszek i Monika Szymik. – Obóz był tak świetny, że zapewne jeszcze nie raz pojedziemy z OFS – zapewniają. Na zakończenie wybrano najlepszych obozowiczów. W gronie dziewcząt została nią Monika Janota, a wśród chłopców Damian Beczała. „Superobozowiczem” został Michał Wrzoł. Laureatom wręczono medale i pluszaki.

Pielęgniarka Edyta Wrzoł nie narzekała na brak pracy, ale nie odnotowała także wypadków. – Z poważniejszymi przypadkami spotkałam się tutaj tylko dwa razy. Za pierwszym razem była to przypadłość kobieca, a za drugim chłopak uderzył jakiś korzeń i złamał paznokieć. Wyciągałam trochę kleszczy i nożykiem odczepiałam pijawki – twierdzi Edyta Wrzoł. Obozowicze mieli do dyspozycji autokar, którym kierował określany przez Łosia jako minister transportu Arkadiusz Kowalski z firmy Tramp.

To chłopak niezwykle oddany młodzieży. Kiedy zawiózł nas na rejs po Kanale Augustowskim, to aktywnie pomagał nam w pracy. Już drugi rok bywa z nami na obozach i nigdy nie ma z nim żadnych kłopotów; przeciwnie – zawsze możemy na niego liczyć – powiada Renata Lubecka. Problemów nie było także z obozowiczami.

– Obóz był świetny. Nie odnotowaliśmy żadnej scysji czy incydentów. Nie spotkaliśmy się z przejawami niesubordynacji. Kadra OFS jest sprawdzona i każdy wiedział, co ma robić. Dzieciaki fantastyczne; wszystkie na szóstkę z wyróżnieniem. Mamy wspaniałą młodzież, dla której chce się pracować – twierdzi komendant obozu Grzegorz Lubecki.

Jan Picheta

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.