Wiadomości

  • 6 października 2006
  • wyświetleń: 3725

Pożar w kopalni Silesia

W piątek wybuchł pożar w kopalni Silesia. Pożar był jednak kompletnie niegroźny, nic nikomu się nie stało, bo na tym poziomie, na którym pokazały się dymy, węgla już się nie wydobywa - mówi szefowa Związku Zawodowego Górników w czechowickiej "Silesii" Mariola Miodońska.

Udana akcja została podjęta przez zastęp z Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego z Tychów.

Iza / Radio Express

--------------------

Informacja z 2006-10-06, godz. 14.30

Podziemny pożar, przejawiający się przede wszystkim przekroczonym stężeniem tlenku węgla w atmosferze, spowodował rozpoczęcie akcji ratowniczej w kopalni "Silesia" w Czechowicach-Dziedzicach,

Nie ma zagrożenia dla załogi kopalni.

"To typowy pożar w znaczeniu górniczym, przejawiający się nie ogniem, ale zmienionym składem atmosfery oraz możliwym zadymieniem. Jego prawdopodobną przyczyną jest tzw. samozagrzanie się węgla w zrobach, czyli miejscach po eksploatacji węgla" - powiedziała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG), Danuta Olejniczak-Milian.

Takie zjawisko to naturalny w górnictwie pożar endogeniczny. O jego zaistnieniu informują zwykle czujniki aparatury pomiarowej, wykrywające przekroczenie dopuszczalnych stężeń gazów. Często podnosi się temperatura, czasem pojawiają się dymy. Niewykrycie takiego pożaru na czas może być bardzo niebezpieczne dla załogi, ponieważ atmosfera w wyrobisku mogłaby niepostrzeżenie dla ludzi stać się niezdatna do oddychania.

W tym przypadku nie było takiego zagrożenia. Pożar stwierdzono w rejonie postawionej ok. 30 lat temu tamy izolacyjnej, gdzie od dawna nie prowadzono eksploatacji węgla.

Gdy w czwartek stwierdzono podwyższenie stężeń tlenku węgla, zgodnie z procedurą rozpoczęto akcję profilaktyczną, polegającą głównie na tłoczeniu w ten rejon wody. Gdy w piątek okazało się, że mimo tego stężenie gazu wzrosło, trzeba było rozpocząć akcję ratowniczą, w której na każdej zmianie biorą udział cztery zastępy ratowników.

"Stężenia gazów są na bieżąco monitorowane za pomocą chromatografu, obsługiwanego przez pracowników Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu" - powiedziała rzeczniczka.

Kolejnym krokiem ratowników może być tłoczenie w zagrożony rejon azotu, aby zmienić skład atmosfery, oraz budowa nowej tamy, która odizoluje pole pożarowe od pozostałych wyrobisk. To typowa metoda opanowywania takich zjawisk - po kilku tygodniach, wobec braku dostępu tlenu, pożar wygasa. Dopiero wówczas można wejść do takiego wyrobiska.

Przedstawiciele nadzoru górniczego zapewniają, że pożar nie stanowi zagrożenia dla załogi kopalni. Wydobycie węgla w zakładzie odbywa się normalnie.

Samozapłon lub samozagrzanie się węgla to poważne i stosunkowo częste zagrożenie w kopalniach, praktycznie niemożliwe do przewidzenia. To efekt pozostawienia resztek węgla w wyrobisku, ciśnienia górotworu i przepływającego przez wyrobiska powietrza.

źródło: Onet.pl

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.