Wiadomości
- 8 lutego 2011
- wyświetleń: 4367
Boisko w Ligocie: tylko z dorosłym
Niedawno boisko w Ligocie-Miliardowicach było dostępne dla każdego bez dopełniania żadnych formalności. Od czasu, gdy ogrodzono obiekt, z murawy mogą korzystać tylko grupy zorganizowane pod okiem osoby pełnoletniej.
Przed udaniem się na boisko należy zgłosić taką chęć administratorowi. Powinna to uczynić osoba pełnoletnia, poprzez wpisanie się do „książki wynajmu obiektów sportowych” u pracowników obsługi szkoły lub u Zdzisława Iskrzyckiego. Podczas meczu, opiekę nad grupą zorganizowaną, zgodnie z regulaminem, musi pełnić ktoś dorosły. I tutaj pojawia się problem. Młodzież twierdzi, że chcąc zagrać nie będzie prosiła któregoś z rodziców o uprzednie wpisanie się do księgi i sprawowanie nad sobą opieki.
– Zamiast zamykać boiska, powinno się robić odwrotnie. Później słyszy się, że młodzież rozwala przystanki, a małolaty piją – mówi młody ligocanin, pragnący zachować anonimowość. Dodaje, że te obiekty byłyby najczęściej użytkowane w weekend, ale wtedy szkoła jest nieczynna, a brama zamknięta.
Według regulaminu w czasie wolnym od zajęć szkolnych osobami upoważnionymi do otwierania obiektu są Andrzej Strach oraz Zdzisław Iskrzycki. Informacja ta znajduje się tuż przed bramą boiska. Nie ma tam adresów ani telefonów panów, ale mieszkańcy mówią, że są oni dobrze znani i każdy wie, gdzie mieszkają. Problem dostrzegają gdzie indziej.
– Głupio jest do kogoś chodzić po klucz – tłumaczy Krzysztof Cielecki i wspomina historię powstania obiektu, nie rozumiejąc dlaczego teraz dostęp do niego odbywa się na innych zasadach. – To było w czasach, gdy wraz z byłym sołtysem Jerzym Sosną należeliśmy do komitetu rodzicielskiego. Wtedy po nawet małym opadzie deszczu na boisku pojawiała się woda. Obok niego rosły stare topole i wierzby. Woda nie miała jak stamtąd zejść. Uznaliśmy, że trzeba zrobić duże boisko, bo tamto miało rozmiary takiego do piłki ręcznej – mówi mieszkaniec. Wówczas w Ligocie-Miliardowicach zawiązał się klub oldbojów.
– Górnicy grali na kolejarzy. Przyjeżdżał do nas nawet były burmistrz Jan Berger – wspomina pan Krzysztof. Mówi, że nowy obiekt został wykonany dzięki staraniom między innymi właśnie oldbojów.
– Dużo pomógł nam również Kazimierz Kwaśniak. Mieszkańcy pracowali w czynie społecznym. W ten sposób wykonano wszystkie bramki. Ogłosiliśmy, że na teren obiektu można wysypywać popiół i tym sposobem podwyższyliśmy go o metr – przybliża ligocanin. Wspomina, że każdy mógł wtedy swobodnie korzystać w murawy. – Z pieniędzy z komitetu rodzicielskiego, pozyskanych na festynie, zakupiliśmy kosiarkę. A teraz obiekt ogrodzili i zaczęło się zamykanie – mówi.
Więcej w Gazecie Czechowickiej.
– Zamiast zamykać boiska, powinno się robić odwrotnie. Później słyszy się, że młodzież rozwala przystanki, a małolaty piją – mówi młody ligocanin, pragnący zachować anonimowość. Dodaje, że te obiekty byłyby najczęściej użytkowane w weekend, ale wtedy szkoła jest nieczynna, a brama zamknięta.
Według regulaminu w czasie wolnym od zajęć szkolnych osobami upoważnionymi do otwierania obiektu są Andrzej Strach oraz Zdzisław Iskrzycki. Informacja ta znajduje się tuż przed bramą boiska. Nie ma tam adresów ani telefonów panów, ale mieszkańcy mówią, że są oni dobrze znani i każdy wie, gdzie mieszkają. Problem dostrzegają gdzie indziej.
– Głupio jest do kogoś chodzić po klucz – tłumaczy Krzysztof Cielecki i wspomina historię powstania obiektu, nie rozumiejąc dlaczego teraz dostęp do niego odbywa się na innych zasadach. – To było w czasach, gdy wraz z byłym sołtysem Jerzym Sosną należeliśmy do komitetu rodzicielskiego. Wtedy po nawet małym opadzie deszczu na boisku pojawiała się woda. Obok niego rosły stare topole i wierzby. Woda nie miała jak stamtąd zejść. Uznaliśmy, że trzeba zrobić duże boisko, bo tamto miało rozmiary takiego do piłki ręcznej – mówi mieszkaniec. Wówczas w Ligocie-Miliardowicach zawiązał się klub oldbojów.
– Górnicy grali na kolejarzy. Przyjeżdżał do nas nawet były burmistrz Jan Berger – wspomina pan Krzysztof. Mówi, że nowy obiekt został wykonany dzięki staraniom między innymi właśnie oldbojów.
– Dużo pomógł nam również Kazimierz Kwaśniak. Mieszkańcy pracowali w czynie społecznym. W ten sposób wykonano wszystkie bramki. Ogłosiliśmy, że na teren obiektu można wysypywać popiół i tym sposobem podwyższyliśmy go o metr – przybliża ligocanin. Wspomina, że każdy mógł wtedy swobodnie korzystać w murawy. – Z pieniędzy z komitetu rodzicielskiego, pozyskanych na festynie, zakupiliśmy kosiarkę. A teraz obiekt ogrodzili i zaczęło się zamykanie – mówi.
Więcej w Gazecie Czechowickiej.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.