Wiadomości
- 27 czerwca 2006
- wyświetleń: 8260
Detektyw nie wierzy w skruchę kobiety
Piękna, mądra, władająca kilkoma językami 19-letnia Joanna Surowiecka z Goczałkowic zaginęła wczesnym rankiem 7 czerwca, w drodze na dworzec kolejowy w Goczałkowicach Zdroju. O 8.46 zadzwoniła do kolegi, ale nie zdążył odebrać telefonu. Czy to było wołanie o pomoc?
- Dzwoniła znad Wisły, ale dziewczyny tam nie odnaleziono - mówi detektyw Arkadiusz Andała. Jednocześnie rodzice zaczęli otrzymywać telefony budzące nadzieję, ale komplikujące poszukiwania. Młoda kobieta przedstawiająca się jako pracowniczka pogotowia mówiła, że Joanna jest w cieszyńskim szpitalu, a innym razem twierdziła, że siedzą razem w kawiarni. Wysyłała też SMS-y o odnalezieniu Joanny.
- Zdesperowani rodzice poprosili Biuro Andała-Rutkowski o pomoc - mówi detektyw Andała. Udało nam się ustalić personalia dzwoniącej: to 22-letnia kobieta z Czechowic. Była zdumiona, kiedy się u niej pojawiliśmy. Tłumaczy się głupotą i żałuje.
Andała nie wierzy w skruchę zdemaskowanej kobiety. Podejrzewa, że może być czyimś łącznikiem.
Więcej czytaj w Dzienniku Zachodnim.
- Zdesperowani rodzice poprosili Biuro Andała-Rutkowski o pomoc - mówi detektyw Andała. Udało nam się ustalić personalia dzwoniącej: to 22-letnia kobieta z Czechowic. Była zdumiona, kiedy się u niej pojawiliśmy. Tłumaczy się głupotą i żałuje.
Andała nie wierzy w skruchę zdemaskowanej kobiety. Podejrzewa, że może być czyimś łącznikiem.
Więcej czytaj w Dzienniku Zachodnim.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.