Wiadomości

  • 3 lutego 2011
  • wyświetleń: 10812

Wywiad z D. Dudkiem z Silesii

W ostatnim wydaniu Gazety Czechowickiej ukazał się wywiad z Dariuszem Dudkiem, przewodniczącym NSZZ Solidarność w KWK Silesia. Prezentujemy fragment rozmowy.

Wywiad z D. Dudkiem z Silesii
Dariusz Dudek, fot. nettg.pl


– Od lat powtarzał pan, że próbujecie ratować kopalnię. Zadanie wykonane?

– Po pierwsze, obroniliśmy miejsca pracy. Mało tego, już rozpoczynają się przyjęcia nowych pracowników. Po drugie – udało się uratować jedno z największych złóż węgla kamiennego w Polsce. Mamy nadzieję, że w krótkim czasie staniemy się jedną z najlepszych kopalń w tym kraju. Możemy być dumni z tego, co wspólnie udało się nam osiągnąć.

– Komu przypisze pan te zasługi?

– To zawsze najtrudniejsze pytanie, bo sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Wiele piersi jest wypiętych po medale, ale prawda jest taka, że pomysł na taką, a nie inną, drogę dla Silesii narodził się w NSZZ Solidarność. Przekonaliśmy do tego inne związki i załogę. Wspólnie uznaliśmy, że kopalnia żywiła nas i nasze miasto przez ponad sto lat i jesteśmy zobowiązani do tego, by nie dopuścić do jej likwidacji.

– Można było stracić nadzieję po tylu latach chaosu w kwestii rozstrzygnięcia przyszłości kopalni.

– Na skutek braku konkretnej decyzji co do sprzedaży czy likwidacji, kopalnia była jak okręt bez żagli na wzburzonym morzu. Nie było żadnych inwestycji i żadnych zakupów – nawet materiałów czy narzędzi. Załoga kupowała je za swoje pieniądze – jak w PRL-u.

– Byliście tak niezadowoleni, że w prokuraturze złożyliście zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.

– Po połączeniu z kopalnią Brzeszcze ścianę 424 wyposażono w rozpadające się maszyny, by udowodnić, że nasza załoga do niczego się nie nadaje. Na kombajnie... rosła brzózka. Podczas pracy wszystko się rozlatywało. To zagrażało życiu załogi, więc poszliśmy z tym do prokuratury. Ale, jak to zwykle bywa, prokurator umorzył postępowanie z powodu znikomej szkodliwości czynu, co pozostawiam bez komentarza.

– Kompania Węglowa przekonywała, że Silesia nie ma żadnej przyszłości, że przynosi ogromne straty. Różniliście się jednak w opiniach co do ich wysokości i przyczyn.

– Mało tego, przy negocjacjach z naszym obecnym inwestorem miały paść słowa, że niech nie liczy na pracowników, bo na kopalni został tylko plew, a ci mądrzejsi już dawno pouciekali. Jakież było zdziwienie inwestora, gdy zobaczył, że może liczyć na wspaniałą i gotową do poświęceń załogę.

O likwidacji i stratach finansowych zaczęto mówić od czasu powstania Kompanii Węglowej. Silesia parę lat wcześniej dostała laur najlepszej kopalni w Polsce, a Kompania Węglowa po jej przejęciu postawiła na niej krzyżyk. To się odbywa mniej więcej tak, że spotykają się panowie, którzy grają w kości i na kogo wypadnie, na tego bęc. Tu nie ma żadnych analiz. Po prostu, coś trzeba zlikwidować. Jeżeli teraz KW będzie chciała zlikwidować jakąś kopalnię, to zrobi to bez mrugnięcia okiem, bo podpisze taki kontrakt na cenę węgla, że ta nie zmieści się w swoich kosztach. Nie mówiąc już o dostawie sprawnego sprzętu. A tak zrobiono w przypadku Silesii. Dlatego też straty naszej kopalni były dość znaczne i sięgały kilkudziesięciu milionów złotych rocznie.

Więcej w numerze 3 (223) Gazety Czechowickiej

Reklama

Komentarze

Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.